***********************************************************************************************************************
   
  DOBRY H U M O R.........!!!!!
  dowcipy różne
 




Idzie Gówno i Dupa przez ciemny tunel.
Gówno: - Ale tu ciemno jak w dupie.
Dupa: - Nie martw się, ja też gówno widzę.


 Pewnego razu policja przyłapała całą grupę prostytutek podczas dzikiej orgii w hotelowym pokoju. Policjanci wyprowadzili prostytutki z hotelu i ustawili w szeregu na ulicy. Pech chciał, że obok przechodziła babcia jednej z dziewczyn. Gdy zobaczyła swoją wnuczkę, od razu podeszła i zapytała:
- Dlaczego stoisz, kochanie, w tym szeregu?
Dziewczyna, aby ukryć prawdę, wymyśliła na poczekaniu kłamstwo:
- Policja rozdaje pomarańcze za darmo, a ja tu stoję by parę dostać.
Babcia pomyślała na to: "To bardzo miło z ich strony - też postoję, to może jakieś dostanę". Jak pomyślała, tak zrobiła - ustawiła się szybko na końcu szeregu.
Tymczasem policjanci zaczęli spisywać dane prostytutek. Gdy jeden z nich doszedł do babci, strasznie się zirytował i zapytał:
- Łał, pani ciągle to robi w tym podeszłym wieku? Jak pani daje radę?
- Oh, słodziutki, to jest bardzo proste: wyjmuję moje zęby, ściągam skórkę i wylizuję do sucha...

 

Spotykają się dwa bąki w dupie:
- Musimy się pożegnać, jutro wyjeżdżam...
- No to cześć!...
Następnego dnia wieczorem znowu się spotykają w tej samej dupie...
- No i co?... Miałeś wyjechać?...
- Tak, ale nie zdążyłem na tego stolca o trzynastej...

Przybywszy na Dziki Zachód pastor kupuje sobie konia.
- Czy to łagodne zwierzę? - pyta.
Hodowca cmoka językiem:
- Można powiedzieć: pobożne! Na "Bogu niech będą dzięki" rusza galopem, a na "Amen" staje jak wryty.
Duchowny wskakuje na siodło, mówiąc:
- Bogu niech będą dzięki!
Koń rusza z kopyta przez prerię. Po pół godzinie jeździec dostrzega przed sobą szeroką rozpadlinę ziemną. Koń ani myśli zwolnić, a pastor zupełnie zapomniał, w jaki sposób można go zatrzymać. Ze ściśniętym ze strachu sercem zaczyna odmawiać "Ojcze nasz". Na końcowe "Amen" koń zatrzymuje się na skraju przepaści.
- Bogu niech będą dzięki - wzdycha pastor... 

Jasio poszedł z ojcem do cyrku. Podczas tresury słoni, pyta:
- Tato, co to jest to długie, co zwisa słoniowi pod brzuchem?
- To jest penis słonia, Jasiu.
- Dziwne. Gdy rok temu byłem tu z mamą powiedziała, że to nic.
- No cóż, synu, skoro mama ma takie wymagania...

 

 

Na cyrkowej arenie odbywa się mrożący krew w żyłach numer. Artysta chwyta za grzywę największego lwa, wkłada swą głowę do jego paszczy, a potem jak gdyby nigdy nic wyciąga z kieszeni włóczkę i zaczyna robić na drutach. Po jakimś czasie wyjmuje swą głowę z paszczy lwa i pokazuje publiczności zrobiony na drutach szalik. Publiczność jest zachwycona, na arenę sypią się kwiaty.
- Dziękuję - mówi artysta. - A może ktoś z państwa potrafiłby to zrobić? Z trzeciego rzędu wstaje jakaś babcia i woła:
- Ja! Z włóczki nie takie rzeczy już robiłam!

 

 Johnny miał ochotę na seks z koleżanką pracy, wiedział jednak, że ona jest związana z kimś innym... Johnny był coraz bardziej sfrustrowany, aż w końcu pewnego dnia podszedł do niej i powiedział:
- Dam ci 100 dolarów, jeśli pozwolisz, żebym wziął cię od tyłu.
Ale dziewczyna powiedziała NIE. Johnny odpowiedział:
- Będę szybki, rzucę pieniądze na podłogę, ty się pochylisz, a ja skończę zanim zdążysz je podnieść!
Ona pomyślała chwilę i w końcu stwierdziła, że musi skonsultować się ze swoim chłopakiem. Zadzwoniła do niego i opowiedziała mu, o co chodzi. Jej chłopak odpowiedział:
- Zażądaj od niego 200 dolarów. Podnieś je szybko, on nawet nie zdąży ściągnąć spodni. Dziewczyna się zgodziła. Pół godziny później jej chłopak ciągle czekał na telefon. W końcu po 45 minutach sam do niej zadzwonił i spytał co się stało.
- Ten sukinsyn użył monet!



Jasio poszedł z tatą do cyrku. Podczas przedstawienia z uwagą obserwuje, jak mężczyzna przebrany za kowboja jeździ wokół areny na koniu i rzuca nożami w ścianę, pod którą stoi kobieta. Widzowie klaszczą.
- Z czego się oni tak cieszą? - dziwi się Jasio. - Przecież ani razu nie trafił!

 

 

Przez wieś jadą wozy cyrkowe. Nagle do uszu jadących cyrkowców dochodzi przeraźliwy wrzask. Na podwórku, obok jednej z chałup jakiś chłop podskakuje w górę na wysokość komina, robi podwójne salto i spada na ziemię. Z jednego z wozów cyrkowych wybiega dyrektor cyrku.
- Panie, widownia będzie zachwycona! Angażuję pana! Za jeden taki skok podczas przedstawienia dostanie pan pięćset złotych!
- Eee, tam... Za pięćset złotych nie będę się co wieczór walił siekierą w nogę...

 

 

Hipnotyzer w cyrku wskazuje na jednego z widzów i mówi do publiczności:
- A teraz zahipnotyzuję tego pana i każę mu zapomnieć wszystkie niemiłe sprawy.
- Nie! - krzyczy mężczyzna z trzeciego rzędu. - On jest mi winien 500 złotych.

 

 

Dziennikarz pyta cyrkowego akrobatę:
- Proszę zdradzić, jak osiągnął pan tak olbrzymi sukces w tak trudnym zawodzie?
- To proste. Gdy rano budzę się, od razu wypijam buteleczkę wódki, tak zwaną "małpeczkę". W południe znów wypijam "małpeczkę" i po obiadku jeszcze jedną "małpeczkę". Wieczorem, przed samym występem wypijam ostatnią "małpeczkę" i jak już jestem na arenie, to te wszystkie małpki wychodzą ze mnie!

 

 

Cyrkowy magik po swoim kolejnym popisie oznajmia widzom:
- Za chwilę sprawię, że zniknie jedna z obecnych tu kobiet.
Z ostatniego rzędu słychać męski głos:
- Maryśka, zgłoś się na ochotnika!

 

 

Fakir wracając od lekarza spotyka dyrektora cyrku.
- I co powiedział panu lekarz?
- Mam jakąś chorobę żołądka, od dziś muszę przestrzegać diety. Wolno mi łykać tylko tłuczone szkło. Ale o gwoździach i szablach przez najbliższy miesiąc nie może być mowy!

 

 

W nadmorskim kurorcie panika. Wszyscy się pochowali, bo z cyrku uciekły dwa lwy. Poszły na plażę, usiadły nad brzegiem morza i jeden z nich mówi:
- Zupełnie nie rozumiem tych ludzi. Pełnia sezonu, a tu ani żywej duszy!

 

 

Dyrektor cyrku dał do gazety ogłoszenie następującej treści:
- Poszukujemy odważnego mężczyzny, który z masztu wysokości piętnastu metrów z zawiązanymi oczami wskoczy do szklanki. Nie musi umieć nurkować, szklanka będzie pusta.

 

 

Podczas przedstawienia w cyrku wybuchł pożar. Wszyscy biegają w panice, wołając: "Ratunku, pożar!", tymczasem z boku stoi spokojnie jakiś facet i mówi:
- Jestem dyrektorem cyrku. Proszę zachować spokój, za chwilę wystąpi połykacz ognia!

 

 

Sędzia pyta oskarżonego:
- Pański zawód?
- Akrobata.
Sędzia szepcze coś do siedzącego obok drugiego sędziego i po chwili woła:
- Woźny! Proszę pozamykać wszystkie okna!

 

 

W pewnej wędrownej trupie cyrkowej magik wyczarowywał z kapelusza jajka, kurę oraz koguta. Wkrótce trupa rozleciała się. Po kilku miesiącach bezrobotny magik otrzymał list z propozycją występów w innym cyrku. Odpisał:
"Za późno. Numer zjedzony".


 Adam, skocz na pocztę - mówi żona Małysza.
- Później - odpowiada skoczek.
- Ale przecież to blisko.
- Jak blisko, to zawołaj Schmidta.

 

 

Pewnego dnia w radiu pojawia się informacja:
"Adam Małysz został przyłapany na dopingu.
Nasz skoczek zażywał karmę dla ptaków".

Leci Adam Małysz i dwa bociany. Nagle jeden bocian mówi do drugiego:
- Patrz, lecimy już godzinę, a ten gość nawet się nie przedstawił.

 

 

Pewnago dnia koleżanka przychodzi do Jasia, by pooglądać jego znaczki. Nagle zobaczyła, że jeden znaczek leży pod słoikiem.
- Jasiu, dlaczego ten znaczek jest pod słoikiem? - zapytała.
- Bo ten znaczek jest z Małyszem i boję się, żeby mi nie wyfrunął.

 

 

Czym się różni Małysz od F-16?
- F-16 lata niżej i tankuje w locie.
A czym się różni Małysz od 747?
- 747 ma mniejszy zasięg.

 

 

Żona mówi do Małysza:
- Chyba będzie padać...
- A co, znów nisko latam? - odpowiada Adam.

 

 

Adam Małysz w trakcie skoku:
- Halo! Wieża!! Kończy mi się pas!!!

 

 

Od kogo Małysz uczył się latać?
- Od Gołoty. Jak Gołota dostał w nos od Tysona, to przeleciał kilometr.

 

 

Jaka jest różnica między Małyszem a Gołotą?
- Małysz dłużej leci niż Gołota walczy.

 

 

Siedzi dwóch więźniów w celi. Jeden z nich mówi:
- Ty, znasz Małysza?
- Nie.
- Ten to miał skok.

 

 

Idzie kura, patrzy, a tu Adam Małysz siedzi na ławce. Zaczyna go dziobać. On do niej:
- Te, kura, uciekaj, bo jak cię kopnę, to polecisz na drzewo!
- Nareszcie będę brała lekcje u mistrza!

 

 

Czym się różni Adam Małysz od szybowca?
- Szybowiec szybciej ląduje.

 

 

Zgrupowanie kadry skoczków narciarskich. Kolega pyta Małysza:
- Skoczysz ze mną na piwo?
- Nie mogę, muszę lecieć.

 

 

Dlaczego Małysza nie można wysyłać po wino?
- Bo poleci do ostatniego sklepu.

 

 

Dlaczego Adam Małysz skacze tak daleko?
- Bo trener przed skokiem zdejmuje mu okulary.

 

 

Dlaczego policja ściga Małysza za napady?
- Bo robi za duże skoki.

 

 

Dlaczego Małysz lata tak daleko?
- RedBull doda ci skrzydeł.

 

 

Dlaczego Adam zaraz po ślubie zabrał swoją żonę na skocznię?
- Bo musiał ją przenieść przez próg.

 

 

Żona przed wyjazdem mówi do Małysza:
- Tylko mi nie skacz na boki!

 

 

Kto ty jesteś?
- Polak Małysz.

 

 

Czym różni się Małysz od kota?
- Kot ląduje na 4 łapy, a Małysz robi telemarka.

  

 

Dlaczego Małysz jest groszy od Ferrari?
- Ferari ma do setki 3,5 sekundy, a Małysz aż 5,5.

 

 

Przed podróżą do Japonii na kolejne zawody Adam się zastanawiał, czy lecieć tam samolotem, czy na nartach. 

 

Po co Małyszowi kolczyk?
- Żeby się ornitolodzy nie czepiali.

 

 

- Czy słyszałeś, że Małyszowi mają zabrać wszystkie nagrody?
- Dlaczego?
- Wykryto, że używał dopingu...
- Naprawdę? Co ty powiesz?
- Podjadał pokarm dla ptaków.

 

 

Rozmawia dwóch złodziei:
- Ty, na następny skok zabierzemy tego Małysza. Słyszałem, że jest niezły.

 

 

Leci Małysz i nagle mówi:
- Halo, halo, wieża? Proszę o pozwolenie na lądowanie.



Widzisz?! To fifka, która była pod twoją szafą! Kiedy ty skończysz z narkotykami?!
- Jakie narkotyki! Uwierz mi od kiedy ciebie poznałem zmieniłem się, zerwałem ze swoją przeszłością, jesteś jedyną kobietą, którą kocham i zawszę będę kochał!
- Synu opanuj się! To ja, twój ojciec!


Przeprowadzono ankietę wśród młodzieży, która wykazała, że 42% młodych ludzi patrzy optymistycznie w przyszłość.
Pozostałe 58% nie ma pieniędzy na narkotyki...


- Co slychać? Jak się miewa twoja zona? - pyta kolega dawno nie widzianego kolegę i w tym momencie uprzytamnia sobie, że żona mu zmarła. Więc szybko dodaje :
- Wciąż na tym samym cmentarzu?


Za zjeżdzającym z górki autobusem biegnie mężczyzna. Jeden z pasażerów widząc to, wychyla się i woła:
- Chyba nas pan już nie dogoni...
- Ależ muszę! Jestem kierowcą tego autobusu...


Rosjanie wracają z polowania, taszcząc niedźwiedzia. Pod lasem spotyka ich jakiś gość i wskazując na misia pyta:
- Grizli?
- Niet, strelali!


W autobusie kontroler pokazuje pasażerom swoją legitymację i mówi:
- Bileciki do kontroli!
Stojący najbliżej niego skini krzyczą:
- Spadaj, ćwoku.
Kontroler rezygnuje ze sprawdzenia biletów skinom i podchodzi do siedzącego obok staruszka.
- Poproszę bilet do kontroli.
Staruszek:
- Nie słyszałeś ćwoku, co koledzy powiedzieli?


Sąd skazał faceta na śmierć. Jednak facet był tak gruby, że się nie mieścił na krześle elektrycznym. Zarządzono, aby poddać go diecie. Po tygodniu o chlebie i wodzie facet zamiast schudnąć, przytył 10 kilo i na krzesło elektryczne nadal się nie mieścił. Zarządzili ostrą dietę - facet miał pić tylko wodę. Jednak po tygodniu znów przytył 10 kilo. Postanowiono nic mu nie dawać do jedzenia ani picia. Jednak po następnym tygodniu skazany zamiast schudnąć, znów przytył o 10 kilo. Pytają go:
- Dlaczego nie chudniesz?
- Jakoś, kurna, nie mam motywacji...


Starsza pani prosi chłopaka o pomoc:
- Czy mógłbyś mi pomóc przejść na drugą stronę? W moim wieku taka przeprawa może być niebezpieczna.
- Oczywiście - mówi uczynny młodzieniec. - Pewnie mieszka pani po drugiej stronie ulicy?
- Nie, zaparkowałam tam motor...


Przed sądem staje mężczyzna. Sędzia pyta:
- Czy to prawda, że oskarżony sprzedawał sok pomidorowy w butelkach twierdząc, że to eliksir młodości?
- Tak, wysoki sądzie.
- A czy oskarżony był już wcześniej za to karany?
- Tak, w roku 1323, 1556 i 1728...


Telefon do biura podróży:
- Dzień dobry! Planujemy z żoną urlop, chcielibyśmy odpocząć.
- Świetnie się składa. Jaką kwotą państwo dysponują?
- Mamy 500 złotych.
- Aaaa... to se odpoczywajcie.


OGŁOSZENIE PARAFIALNE
"W każdą środę spotykają sie młode mamy.
Na Panie, które pragną do nich dołączyć czekamy w zakrystii w czwartki wieczorem."


Król Salomon powiedział, że wszystkie kobiety są złe. Ja się z tym nie zgadzam. Uważam, że istnieje tylko jedna zła kobieta, lecz każdy mężczyzna myśli, że to właśnie on się z nią ożenił.


Podchodzi turysta do bacy, który ostrzy siekierę i pyta:
- Baco czemu ostrzycie tę siekierę???
- A tak dla zabicia czasu.


Pyta się jeden facet drugiego:
- Czy ja gdzieś pana nie widziałem?
- Możliwe, ja tam często bywam.


Ojciec po długiej i dość jednostronnej dyskusji z teściową, kieruje prośbę do syna:
- Jasiu przynieś proszę babci krem do ust.
- Tato - pyta syn - a który to jest?
- Ten z napisem "Kropelka" - odpowiada poirytowany ojciec


- Jak się udała randka?
- No, tak pół na pół...
- Jak to?
- Tylko ja przyszedłem..


Głuchy jak pień hrabia wraca wieczorem do domu, a lokaj wita go jak zwykle:
- I co, stary pierniku, pewnie znowu cały dzień siedziałeś w knajpie?
- Nie, Janie! Byłem w mieście i kupiłem sobie aparat słuchowy!!!


Kowalski przyjachał swym samochodem do do Warszawy i usiłuje wjechać na parking koło sejmu. Parkingowy zatrzymuje go przed wjazdem:
- Proszę pana, tu pan nie może parkować
- Czemu?
- Proszę pana, przecież posłowie.., senatorowie...
- Kochaaany! Ja się nie boję, mam autoalarm, a poza tym samochód jest ubezpieczony!


Do pośrednictwa pracy przychodzi pewien facet, zapytać o pracę dla swojego syna.
Pracownik pyta go:
- A co syn umie i jakie ma wykształcenie ?
Ojciec powiada, że nic i nie ma wykształcenia.
W takim razie pracownik proponuje pracę pomocnika murarza - płatna 1500 zł za miesiąć.
Ojciec myśli i mówi:
- A może coś innego? Bo za dużo by mu zostawało na wódkę, on pije...
W takim razie pracownik proponuje:
- Pomocnik pomocnika murarza, trochę cięższa praca, ale tylko 1100 zł za miesiąć.
Ojciec myśli i mówi, że nie, to jeszcze za dużo, tak z 800 zł by starczyło...
Na to pośrednik wstaje, nerwowo zamyka książki i podniesionym głosem mówi:
- Proszę pana, żeby zarabiać 800 zł to trzeba studia skończyć!


Stary wędkarz łowi pod lodem. Mija godzina, dwie, ani jednego brania.
Zmarzł na kość. Już ma wracać do domu, kiedy widzi chłopaka, który wybrał stanowisko obok. Ten wycina przerębel, zarzuca wędkę i po chwili wyciąga wielką rybę. Mija pięć minut - jest natępna. Potem jeszcze jedna... i jeszcze jedna...
- Jak ty to robisz? Ja siedzę od białego rana i nic, a ty w kwadrans wyciągnąłeś już osiem pięknych sztuk!
- Uouaki ucha yc euue.
- Co?
- Uouaki ucha yc euue.
- Nic nie rozumiem. Powtórz to powoli!
Chłopak wypluwa coś na rękę i mówi:
- Robaki muszą być ciepłe!


Oburzony klient wola kelnera:
- I wy to nazywacie rosołem?
- Szanowny panie to jest więcej niz rosół. To jest rosół z młodych kurcząt.
A mówiąc jeszcze ściślej, to jest woda w której gotowały się jajka.


Jeden gość mówi do kolegi:
- Dostaję ostatnio listy z pogróżkami.
- Powinieneś zawiadomić policję.
- Nie bardzo mogę, to są listy z urzędu skarbowego...


Wchodzi skin z bejsbolem w łapie do pralni i pyta prowadzącego:
- Masz chleb?
- Panie, to jest pralnia...
- A bułki??
- Panie, to jest pralnia, pieczywa nie prowadzimy.
Skin zlał gościa bejsbolem i wyszedł. Na drugi dzień zjawia się ponownie:
- Masz chleb?
- Panie, mówiłem panu już wczoraj, to jest pralnia...
- A bułki??
- Proszę pana, to jest przecież pralnia!
Znowu dostał łomot od skina. Na następny dzień gość idzie do pracy i myśli: "Kurczę, chyba kupię chleb i kilka bułek, bo jak ten drań znowu przyjdzie, to w końcu mnie zatłucze..."
Jak pomyślał, tak zrobił. Około południa skin znów się zjawia:
- Masz banany?
- Przepraszam.., ale zawsze pytał pan.., o chleb i bułki... - jąka się wystraszony gość..
- Koochaaany, chleb i bułki to ja tera w każdej aptece i kiosku ruchu dostanę!!


Do Warszawy przyjechał japoński dziennikarz. Po tygodniu faksuje do redakcji:
- Ta Polska, to cywilizowany kraj. Mieszka tu dużo ludzi różnych narodowości. Są nawet Indianie, którzy leją się kijami bejsbolowymi z łysymi buddyjskimi mnichami w młodzieżowych strojach.


Jasio praktykuje u fryzjera. A szef jest ostry. Przychodzi stały klient i siada na fotelu. Szef mówi do Jasia:
- Masz gościa ogolić elegancko, a spróbuj go zaciąć to dostaniesz w łeb.
Jasio drżącymi rękami zabiera się do klienta. Goli.. goli.. i CIACH. Krew się leje.
Szef wkurzony podbiega i bomba. Jasio ma podbite oko. Ale klient dał się udobruchać.
Jasio kończy robotę. Goli.. goli.. i CIACH. Znowu zaciął klienta.
Szef podbiega i bomba, ale Jasio nie głupi chłopiec, uchylił się i oberwał klient.
Szef przeprasza, kaja się. Klient znowu wybacza.
Jasio kończy robotę. Goli.. goli.. i CIACH, ucho spadło na podłogę!
Jasio rozgląda się przestraszony i mówi do klienta:
- Panie kopnij Pan to pod stół, bo nas szef pozabija.


Arabscy terroryści uprowadzili mały samolot, w którym lecieli Amerykanin i Rosjanin. Przywódca terrorystów o imieniu Abdul pyta Amerykanina:
- Jakie jest twoje ostatnie życzenie?
- Chciałbym zjeść hot-doga i napić się Coca-coli.
Amerykanin dostał to, czego chciał.
- A jakie jest twoje życzenie? - Abdul pyta Rosjanina.
- Kopnij mnie z całej siły w dupę...
Abdul kopnął Rosjanina, ten błyskawicznie uwolnił ręce z więzów, wyciągnął z kieszeni pepeszę i jedną serią zabił wszystkich terrorystów.
Zdziwiony Amerykanin pyta:
- Dlaczego nie zrobiłeś tego wcześniej?
- Ruskie nie agriesory!


 

 Przychodzi facet do sklepu i pyta:

- Ma Pani rękawiczki męskie?
- A jakie? Skórkowe czy wełniane?
- Skórkowe.
- To proszę przejść obok.

Facet przeszedł. Pyta:

- Ma Pani rękawiczki męskie, skórkowe?
- A jaki kolor?
- Czarne
- Aaaaaa... czarne... To na stoisku obok.

Facet znów przeszedł obok i pyta:
- Ma Pani rękawiczki męskie, skórkowe i czarne?
- A ocieplane czy nie?
- No tak lekko ocieplane.
- Oj, to proszę Pana na stoisko obok, do koleżanki.

Facet przeszedł obok trochę wnerwiony. Pyta:

- Ma Pani rękawiczki męskie, skórkowe, czarne i lekko ocieplane?
- A gładkie czy z wzorkiem?
- Pani! Ja chcę rękawiczki kupić! Co mnie tak ciągle odsyłacie gdzie indziej?!
- Proszę się nie denerwować, my to robimy dla klienta, żeby kupił to co chce.

W tym momencie otwierają się z hukiem drzwi i włazi facet niosący w rękach miskę klozetową wraz z wiszącymi kawałkami płytek z posadzki i wrzeszczy:

- Taki mam kibel, takie kafelki, taki dywanik! Sprzedajcie mi do cholery papier toaletowy!!!



Pewna para w średnim wieku z północnej części USA zatęskniła w środku mroźnej zimy do ciepła i zdecydowała się pojechać na dół, na Florydę, i zamieszkać w hotelu, w którym spędziła noc poślubną 20 lat wcześniej.
Mąż miał dłuższy urlop, pojechał więc o dzień wcześniej. Po zameldowaniu się w recepcji odkrył, że w pokoju jest komputer i postanowił wysłać maila do żony.
Niestety pomylił się o jedną literę. Mail znalazł się w ten sposób w Houston u wdowy po pastorze, która wróciła właśnie do domu z pogrzebu męża i chciała sprawdzić, czy na poczcie elektronicznej są jakieś kondolencje od rodziny i przyjaciół. Jej syn znalazł ją zemdloną przed komputerem i przeczytał na ekranie:
"Do: Moja ukochana żona
Temat: Jestem już na miejscu.
Wiem, że jesteś zdziwiona otrzymaniem wiadomości ode mnie. Teraz mają tu komputery i wolno wysłać maile do najbliższych. Właśnie zameldowałem się. Wszystko jest przygotowane na twoje przybycie jutro. Cieszę się na spotkanie. Mam nadzieję, że twoja podróż będzie równie bezproblemowa, jak moja.
PS: Tu na dole jest naprawdę gorąco".




Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego, żeby go przetestować. Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
- No to ile dziś zrobił pan transakcji? - pyta sprzedawcę.
- Jedną, szefie.
- Co?! Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
- Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
- Trzy... sta osiem... dziesiąt tysiecy? Na Boga, co pan sprzedał?!
- No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby...
- Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę.
Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje.
Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową.
Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
- I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
- On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony. Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu, to może pojechałby przynajmniej na ryby...


 

 

 

 

 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 6691 odwiedzający (15372 wejścia) tutaj!  


Kalendarz imienin